Chwila rozstania.


Witam was.
Na razie nie dodaje postów, ponieważ w moim życiu zadziało się wiele przykrych sytuacji.
 Dlatego tez nawet nie mam jak się skupić na robieniu wpisów czy tudzież sesji.
 Piszę teraz ponieważ nie chce was cały czas trzymać w niepewności.
Mam nadzieje, że jak moje życie wróci do normy...
To, że skupie się bardziej na sprawach dziennych.
Wstępnie mówiąc...
 Moje życie teraz legło w gruzach.
Najważniejsza cząstka mnie odeszła.
Mówię tu w gruncie rzeczy do złamanych serc i nie tylko.
Niestety wina leży pośrodku, bo nie każdy związek opiera się na tym, że obwinia się jedną ze stron. Tak naprawdę na nasze związki wiele czynników ma wpływ czy to np. otoczenie, środowisko czy też zmiana nawet miejsca zamieszkania.
 Rzecz biorąc...
Gdy zamieszkaliśmy razem na stancji w Gdańsku.
Życie tam miało jakiś inny sens.
 Inaczej to wszystko wyglądało i co najważniejsze w ogóle nie było kłótni miedzy nami.
Byliśmy najszczęśliwszą parą na tej ziemi.
Tak bardzo go Kochałam/ Kocham, że cały czas mi go zawsze było mało i brak.
Owszem pracowaliśmy.
W końcu trzeba się jakoś utrzymać, prawda?... a Czas leciał nieubłaganie szybko, i... z końcem roku zaczynałam źle się czuć w tym miejscu tak samo i on ...chyba ten cały gwar i pogoń za czymś nas przerastała.
Więc postanowiliśmy coś zmienić.
Przyszedł nowy rok.
 Czas na zmiany!
 Tak jak to bywa u większości.
Postanowiliśmy się przeprowadzić do jego rodzinnego miasta....
Pierwsze tygodnie wyglądały na tym, że ogarnialiśmy jego (nasze) mieszkanie.
 Aby doprowadzić je do maksymalnie ogarniętego mieszkania (nie będę się rozwodzić jak to tam wyglądało).
Oczywiście nie mieliśmy pracy, ale spokojnie dawaliśmy sobie radę.
W ten czas było jeszcze dobrze...
 może jakieś tam drobne sprzeczki, lecz to nie istotne.
W każdym razie było dobrze.
 Mówię sobie jak zmiany to zmiany.
 Postanowiłam ściąć włosy z długich na krótkie.
Oczywiście moja miłość mi to uczyniła.
 Uśmialiśmy się przy tym do łez.
 Zaraz po tym postanowiliśmy wziąć pieska (szczeniaczka).
Oczywiście biegania przy nim co niemiara, tu siusiał tam gdzieś zrobił kupkę...
Jak to szczeniaczek :).
I powiem wam, że od tego momentu już kompletnie się posypało.
Doszły obowiązki.
Niby to ja miałam wieczne problemy i wiele rzeczy mi nie pasowało.
Lecz  nie do końca tak było/ jest.
 Myślał, że ja chce z niego zrobić gosposię dać go pod pantofel.
I żeby zawsze było tak jak ja sobie tego zażyczę.
Nigdy w życiu! Po prostu nie wiem czemu się to przerodziło w większe problemy.
Może dlatego, że ja trochę tęskniłam za rodziną.
 Może, że nie miałam nikogo bliskiego w sensie przyjaciółki, koleżanki,
Może że nie mieliśmy pracy, a Może dlatego. że kazałam mu wybierać pomiędzy mną, a kumplem.. Zrobiła tak dlatego, że więcej czasu spędzał z nim, a nie ze mną.
Oczywiście tego nie widział Później znalazłam prace, bardzo fajną prace.
 Byłam z niej mega zadowolona.
Chciałam żeby mój chłopak też ze mną pracował było by nam łatwiej z dojazdem.
 Otóż to, lecz na razie nie było chwilowo miejsca.
Mieliśmy czekać, (tam gdzie mieszkaliśmy ciężko o prace za bardzo małe miasto/miasteczko/wieś). Któregoś dnia wróciłam po pracy do domu.
 Patrze na blat kuchen było Ciut dużo szklanek.
I zapytałam czy ktoś u niego był,.
 Odparł, że nie.
 Pod wieczór poszedł rąbać drzewo (lubi sobie tam dzióbać).
Tak sobie pomyślałam, że biedny sam tam siedzi.
Więc poszłam zagadać. Patrzę, a tam jego kumpel.
 Zrobiło mi się przykro, że w żywe oczy mnie kłamał.
Może się bał powiedzieć, ale nie tędy droga.
 I jakoś mu później nie mogłam zaufać, na drugi dzień....
Wyszedł gdzieś z kolegami, ale ja mu nie wierzyłam.
 I cały czas myślałam ze jest z nim.
No i masa słów cisnęła się na język.
 Już po prostu z dnia na dzień te kłótnie lekkie kłótnie nas dobijały, aż w końcu rozpętała się burza.
I obojgu nam coś nie pasowało.
 Oczywiście jak to ja pakowałam swoje manatki i chciałam wracać do mojego rodzinnego domu. Oczywiście tak zrobiłam, nawet nie wyszedł za mną.
 To było celowe aby zaczął myśleć, że ja też potrzebuje bliskości.
 To, ze nie wyszedł za mną jeszcze bardziej mnie zdołowało.
 Po dłuższym czasie wróciłam do niego.
 Coś mi nie przypasowało i krzyknęłam i stąd znów kłótnia ostatnia najgorsza.
Pomógł mi spakować resztę moich rzeczy i przywiózł mnie do rodziny.
Strasznie płakałam i nie chciałam wracać.
 Chciałam zostać z nim.
 Lecz on nie chciał, mówił, że za dużo tego wszystkiego i że musi odpocząć.
 I, że Chce wyjechać do Niemiec.
 Nie wiem co mam zrobić.
Strasznie za nim tęsknie.
Cały czas płacze, serducho mi już tak rozrywa... :(
Strasznie jest uparty i ma takie trzeźwe podejście do tego, a ja nie umiem się opanować..
Jestem bezsilna! Niedługo walentynki...
Mam dać nam trochę czasu.
Tyle, że ja bez niego nie potrafię żyć i bardzo żałuje tego co się stało...
 Nie mam pewności, że wrócimy do siebie chodź oboje się Kochamy.
Pisze to przez łzy. szczerze to już nawet nie mam czym płakać.
Cały czas leże w łóżku i nie jem ani nie pije.
Mam nadziej, że to tylko sen.
Nigdy nikogo tak nie Kochałam.
 Mam nadzieje, że to przeczyta.
Ps. Sorka za moje wąty, ale chyba tego potrzebowałam.
Piszcie, buziaki.









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Znane marki i ich podróbki!

Olej Kokosowy na włosy!

Typy Figur 2